Aktualności

10 lat z „Lutnią” z Luzina. Bilans zysków

dodano dnia
10 lat z „Lutnią” z Luzina. Bilans zysków

Wieczorna próba z luzińską „Lutnią” w czwartek, 4 listopada była inna niż wszystkie. Śpiewacy zgotowali mi niebywałe przyjęcie z okazji 10- lecia mojej dyrygentury. Był tort, dyplom, piosenka... Gratulacje od szefa GOK-u. Wielkie dzięki! Zapraszam do galerii zdjęć autorstwa Zygmunta Brzezińskiego.

Przypomniałem sobie moment, kiedy po raz pierwszy przyszedłem na próbę do Luzina- w październiku 2000 roku. Maria Krośnicka, dyrektor miejscowego Ośrodka Kultury zaproponowała mi, żebym przejął prowadzenie chóru po Bernadecie Benkowskiej, która musiała zrezygnować z powodów zdrowotnych. Byłem „świeżo upieczonym” absolwentem gdańskiej Akademii Muzycznej, ale na kierunku: śpiew solowy. Owszem śpiewałem w kilku chórach, współpracowałem jako instruktor z boysbandem i zespołem folklorystycznym, ale nie miałem żadnych doświadczeń z zakresu dyrygentury chóralnej. Ustępująca p. dyrygent wykonała z chórem kilka utworów. Zostałem oficjalnie wprowadzony.  I tak, nieśmiało, z próby na próbę zaczęło się nam układać. Bywały wzloty, były chwile zwątpienia. Brakowało cierpliwości. Puszczały nerwy. Ale milszych momentów było znacznie więcej. Dużo śmiechu i serdecznej atmosfery tworzenia. Z czasem ukształtował się regionalny, kaszubski charakter „Lutni”. Za nami poszły inne chóry. Autorzy tekstów i muzyki otrzymywali nowe zlecenia. Wyszły płyty. Patrząc na minione 10 lat stwierdzam, że wiele się przy „Lutni” nauczyłem. Nie tylko, jeśli chodzi o sam warsztat muzyczny, dyrygencki. Praca z chórem wymuszała na mnie rozwój kompozytorski i pisarski. Aranżacje kolejnych utworów wzbogacały mój warsztat. Trzeba było pisać wciąż nowe i nowe. Dzięki „Lutni” poszerzyłem znacznie skalę głosu. Pokazując sposób śpiewania od sopranu po bas dosięgałem coraz nowszych dźwięków, przedtem zgoła nieosiągalnych. Te umiejętności wykorzystuję w pełni śpiewając chociażby w Kaszubskim Duo Artystycznym „We Dwa Kònie”. To była i jest wreszcie szkoła psychologii. I liderstwa. Stając 10 lat temu przed śpiewakami „Lutni” byłem najmłodszy. Nie bardzo jeszcze wiedziałem, czego chcę. Byłem uparty, owszem. Przez lata dowiedziałem się, jak formułować cele, pociągać do ich realizacji ludzi- nie tracąc przy tym niezbędnej we współpracy czysto ludzkiej więzi. Nauczyłem się jak stawiać na swoim, ale też jak słuchać innych.  Otrzymałem ważną i trudną lekcję pokory. Praca z chórem zmusza mnie do pracy na sobą, nad swoim charakterem. Stając przed śpiewakami dyrygent pełni rolę pasa transmisyjnego pomiędzy sztuką a odbiorcą. Mam świadomość tego, że częstokroć moje emocje są przenoszone na śpiewających. Dlatego muszę nad nimi umieć zapanować. To też szkoła obowiązkowości, słowności, punktualności. Zwykłego międzyludzkiego obycia. Za to wszystko Przyjaciołom z „Lutni” serdecznie dziękuję!

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.