Cassubia Cantat. Bytovianes dormiat
W sobotę, 4 sierpnia pojechałem z Rodzinką do Bytowa, aby pokibicować organizatorom i uczestnikom festiwalu „Cassubia Cantat”. Wysłuchaliśmy kilku prezentacji, z których najbardziej zajęły naszą uwagę propozycje Kapeli Rodziny Drążkowskich. Interesujące było też tradycyjne ujęcie kaszubskiej muzyki w wykonaniu lęborskich zespołów: Ziemi Lęborskiej i Levina oraz kaszubski punk-rock.
Gościłem w tym mieście kilkukrotnie, m.in współprowadząc Zjazd Kaszubów, dyrygując swoją „Mszą Kaszubską na chór i diabelskie skrzypce” czy prowadząc cykl szkoleń z języka kaszubskiego. Konkluzja nasuwa się następująca: Bytów to zaiste „Miasto na Kaszubach” i... pięknieje w oczach. Zmagania festiwalowe na dziedzińcu zamku przerwaliśmy na chwilę spacerem na śliczny rynek, konsumpcją lodów i małym, zabronionym pluskaniem w niezwykłej fontannie miejskiej. (Dziękujemy również za przesmaczną zupkę na zamku:) Przy sprzyjającej pogodzie i świetnej idei festiwalu, trzeciego już z kolei- liczba słuchaczy obecnych na bytowskim zamku wydała nam się mocno niezadawalająca. Być może późniejszy występ gwiazdy wieczoru, Damroki Kwidzińskiej zgromadził liczniejsze grono zainteresowanych... Wypada pogratulować i podziękować pomysłodawcy i organizatorowi tego przedsięwzięcia, Jarkowi Szroederowi i jego instytucji, tj. Muzeum Zachodnio- Kaszubskiemu w Bytowie za niezłomne trwanie i twórcze obrabianie wydartych archiwum i uparte (czyt. konsekwentne) serwowanie (także najwyraźniej niezdeklarowanym, tudzież obojętnych etnicznie i kulturowo bytowiakom)- treści kaszubskich. Kolejne pokolenie kaszubskich Szroederów i Kapiszków kreuje z niezmienną pasją kulturową rzeczywistość tej części Kaszub i nie tylko. Dopóki na Ziemi Bytowskiej i w całej Krainie Gryfa będą działać tacy Ludzie, możemy być spokojni o przyszłość języka i kultury naszych przodków. Wyszło na końcu patetycznie, ale tak miało być!