Lutnia we Włoszech. Garść refleksji
W dniach 5-15 lipca chór „Lutnia” z Luzina wraz ze swoimi sympatykami podróżował. Trasa wyjazdu turystyczno- pielgrzymkowo- artystycznego wiodła przez: Częstochowę, Brno (Czechy), Padwę, Pizę, Rzym, Monte Cassino, Neapol, Capri, Asyż, Wenecję (Włochy) do Zakopanego, Ludźmierza – i do domu.
Chór wystąpił kilkukrotnie śpiewając także w języku kaszubskim, i tu wspomnieć należy szczególnie koncerty: w Kościele Polskim św. Stanisława i w kaplicy klasztoru Monte Cassino. Z naszych rodzimych pieśni wykonaliśmy: „Mëmino dozéranié” Jerzego Stachurskiego i Tomasza Fopke, „Niebnô droga” Wacława Kirkowskiego i Eugeniusza Pryczkowskiego, „Kądka móm jic” T. Fopke, „Kaszëbskô Królewô” Jana Trepczyka oraz „W sztëczkù chleba” Witosławy Frankowskiej. Nie słyszałem, aby ktoś jeszcze śpiewał po kaszubsku w Rzymie. A może jednak? Głównym organizatorem wycieczki był Zygmunt Brzeziński- prezes chóru „Lutnia” z Luzina. Dziękuję za mile spędzony czas w imieniu własnym i Żony. Garść refleksji. Woda z włoskiego kranu nadaje się do picia, co w ich 40- stopniowych upałach jest bardzo ważne. Promują swój makaron- dzéń w dzéń. Dubbingują na włoski zarówno filmy jak i światowe szlagiery puszczane w radio. Przewodnicy: pan Wojtek, panie Marcelina i Basia świetnie się spisali- przekazali wiele informacji w zabawnej, niesztampowej formie. Plażę na Capri zapamiętam jeszcze parę dobrych dni z powodu spalonych słońcem pleców. Kierowca autobusu wjechał i zjechał pod Wezuwisz i na Monte Cassino- brawo! Ludzi jak mrówków. Wszystkie rasy, kolory skóry. Chyba tylko eskimosa nie zauważyłem... Oglądając te dziesiątki mniejszych i większych kościołów Świętego Miasta trzeba spostrzec, że istnieją przede wszystkim dzięki turystom. W laicyzującym się państwie europejskim wiara jest towarem. Weźmy świętego Antoniego z Padwy. Jako-że wybitnym kaznodzieją był- na pokaz wystawiono jego żuchwę, struny głosowe i język. Obrzydlistwo! W innych przybytkach: - Tę figurkę można pocałować w stopkę (trzeba powąchać), tu się klęka, po tych schodach wchodzi się na klęcząco, to są święte drzwi, jak się tędy przejdzie- to syn się urodzi, tu ofiarę można dać- a za to można dostać odpusty (oczywiście trzeba też zmówić modlitwę). I ludziska klęczą, całują, czczą figurki, obrazy, drzwi dotykają... W bazylice watykańskiej zakazuje się śpiewu... i jak ma uczcić Boga chór? Podobno kto śpiewa, dwa razy się modli. A tu- zakaz. Tak poinstruował mnie umundurowany koleś, gdy zdążyliśmy odśpiewać dwie frazy „Ojcze z Niebios” Moniuszki... A za to podczas całej mszy, którą w kaplicy odprawił nasz ksiądz Jan Minkiewicz nieprzerwanie głośno buczał watykański odkurzacz... Skandal! Kupa starego kamienia bez życia od czasu do czasu rozświetlana zabronionymi fleszami aparatów fotograficznych. Tę kolumnę rzymski cesarz zakosił z Egiptu, potem papież wziął ją... Genialne dzieła rzeźbiarzy, architektów, malarzy polane sosem smakowitych historii z życia byłych papieży- skandalistów. Włoskie skrajności. Z jednej strony wszystkie te antyczne, średniowieczne, historyczne wspaniałości za szybą- a z drugiej syf ulic Neapolu. Śmieci leżą na ulicach. Pod Wezuwiuszem kolorowa niemiecka młodzież zostawia swoje puszki butelki pod ławką... A gdzie się podział ich słynny ordnung? Pytałem przewodniczkę, który z rządzących kiedykolwiek Italią cieszy się największą estymą wśród poddanych? Wygrywają generalnie cesarze i nie dziwota. Nie przepadają za Mussolinim, choć nie odmawiają mu gospodarskiej ręki w samym Rzymie. Na temat Berlusconiego niechętnie się wypowiadają...